Czyli dlaczego nie kupuję sarkastycznego luzu dr Bartosza Scheuera.
Szybkie streszczenie sprawy: na oficjalnej stronie Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu (państwowa szkoła wyższa – III uczelnia ekonomiczna w Polsce wg rankingu Rzeczypospolitej) w zakładce Pana Doktora pojawił się wpis skierowany do studentów o następującym brzmieniu:
Wszystkim 80-ciu osobom, które nie zdały egzaminu poprawkowego z mikroekonomii, życzę szczęśliwej podróży do Dublina (proponuję wykupienie biletu zbiorowego, będzie taniej), sympatycznej pracy w KFC lub wielu niezapomnianych chwil pod „pośredniakiem”.
Jeżeli ktoś z Państwa, w związku z wynikami, ma zamiar zrobić sobie krzywdę, to proszę uczynić to poza budynkiem L, ponieważ z tamtejszego linoleum ciężko usuwa się krew; poza tym i tak jest tam wystarczająco ślisko.
Zbulwersowani żacy poinformowali o tym fakcie społeczność serwisu Wykop i temat w krótkim czasie pojawił się na pierwszym miejscu na stronie głównej, wywołując lawinę publikacji na innych ogólnopolskich portalach, a także w telewizji TVN24. Słowem – zrobił się niezły burdel – szczególnie nieprzyjemny dla bohatera całej afery, który w gruncie rzeczy na własne życzenie wskoczył do basenu pełnego rekinów. Nie wiem, może się nie znam, ale od osoby z poważnym bądź co bądź tytułem naukowym wymagałbym ciut więcej auto-refleksji i oceny możliwych konsekwencji pewnych poczynań. Wydaje mi się, że czujność Pana Doktora uśpiły dwie rzeczy: gwiazdorstwo i przeświadczenie o znajomości nowego medium, jakim jest Internet.
W komentarzach na Wykopie pojawiły się opinie studentów UE, że Pan Doktor uchodzi za uczelnianego „luzaka” o specyficznym, nie zawsze akceptowanym przez wszystkich czarnym poczuciu humoru. Słowem – otaczał go pewien „fejm”, który dla dużej części populacji homo sapiens jest szczególnie mocnym afrodyzjakiem. Domyślam się, że dla Pana doktora uczelniana sława była już czymś tak powszechnym i oczywistym, że niejako podświadomie przeniósł jej manifestację na swoją uczelnianą witrynę, traktując ją jako integralną część swojej strefy wpływów. I właśnie w tym momencie rozpętała się burza, w efekcie której adiunkt stanie przed uczelnianą Komisja Dyscyplinarną.
Mimo, że nie studiowałem na UE i nie miałem wątpliwej przyjemności uczestnictwa w wykładach Pana Doktora, jako były absolwent państwowej uczelni wyższej czuję się zniesmaczony tym wpisem. Idąc do lekarza – liczę na jego profesjonalizm i dyskrecję. Od nauczyciela akademickiego – profesji, która przez wiele osób postrzegana jest również jako zawód zaufania publicznego, wymagam trochę wyższych standardów postępowania i komunikacji. Zasada jest prosta – wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Dotyczy to także sfery poglądów i wartości wyznawanych przez różnych ludzi. Pan Doktor w niewybredny sposób wyraził pogardę dla wartości ludzkiej pracy, obraził rodaków pracujących na chleb i rodziny na obczyźnie. Nie rozumiem tego – czy są oni jakąś gorszą kategorią ludzi bo nie pierdzą w stołek na wyższej uczelni?
Pan Doktor przekroczył pewną granicę. Być może na uczelni przekraczał ją nie raz, ale nikt nie miał odwagi zwrócić mu na to uwagi bądź zainterweniować u władz uczelni. I trudno się dziwić – żaden student nie jest samobójcą i nie wyda na siebie wyroku niezdania nadchodzącego egzaminu (bo przecież nie ma studenta, którego nie dałoby się oblać). Podobne zachowania są niestety normą na wielu polskich uczelniach. Dlatego dobrze się stało, że ta sprawa została nagłośniona i napiętnowana – a to wszystko za sprawą Internautów.
Z jednej strony śmieszne, z drugiej żałosne. W każdym razie spotka go to, na co sobie zasłużył.
Moim zdaniem nie zakpił on sobie z rodaków pracujących za granicą, raczej z pseudo-studentów szwendających się po uczelni niewiadomopoco. Sam pewnie spotkałeś u siebie na roku, którzy nie wiadomo po co tam są. Nie chcą się uczyć i na egzaminach ściągają, a potem marudzą jacy to wykładowcy są mściwi.
Wspomniany bohater oczywiście powinien był ugryźć się w język, ale mam dla niego odrobinę zrozumienia, że to co wyprawiają pseudo-studenci potrafi wyprowadzić z równowago świętego.