Wszystko przez tajemniczą firmę Simplico, która działając w imieniu niemieckiego koncernu postanowiła pójść na wojnę ze znanym blogerem w kategorii lajf-stajl – Kominkiem i straszy go sądem. Sprawa rozchodzi się o ten uroczo zatytułowany wpis: „Dr Oetker, TY PIZDO!”, który wisi w Sieci od początku 2006 roku.
Patrząc na datę publikacji rodzi się pytanie, dlaczego sprawa wychodzi dopiero teraz? Prawdopodobne wydają się dwie opcje:
- zgodnie ze starą maksymą każdego marketingowca – nie ważne jak o Tobie mówią – ważne, aby w ogóle coś mówili – ktoś postanowił wykorzystać rzeczony wpis jako pretekst do postraszenia Kominka i zrobienia szumu wokół marki w Internecie
- jakaś wysoko postawiona szycha w korporacji zorientowała się, że po wpisaniu w Google nazwy Dr Oetker na jednym z czołowych miejsc znajduje się rzeczony wymowny tytuł notki Kominka i postanowiła poruszyć niebo i ziemię, aby go stamtąd usunąć, nie mając pojęcia:
- kim jest Kominek
- jak kończą się próby cenzury czegokolwiek w Internecie (patrz: Efekt Streisand)
W pierwszym przypadku, po takiej akcji świadomość marki w Sieci i owszem – znacząco wzrośnie – ale raczej w negatywnym kontekście („…aaa Dr Oetker – to ci od tego wodnistego budyniu”).
Ja bym obstawiał jednak, że miejsce miał drugi scenariusz. Szefostwo koncernu w Polsce zobaczyło wyniki w Google i postanowiło coś z tym zrobić. Oczywiście nie bardzo mieli pojecie jak się do tego zabrać bo trudno podejrzewać management firmy z tej branży o znajomość specyfiki Sieci oraz zasad blogosfery. Więc postanowili zlecić tę brudną robotę „specjalistom” na zewnątrz.
Firma Simplico na giganta komunikacji medialnej w Internecie nie wygląda. Z prostej strony WWW oprócz paru ogólników i frazesów dowiadujemy się, że w zasadzie to raczej jednoosobowy twór prowadzony przez niejakiego Łukasza Denejko. Pan Łukasz chyba w założeniach postanowił podejść Kominka i załatwić sprawę „po cichu”. Z właściwą dla wielu marketingowców beztroską ocenzurował problematyczną z punktu widzenia jego zleceniodawcy notkę, domagając się publikacji „poprawionego” tekstu (który możecie zobaczyć tutaj) i sugerując negatywne konsekwencje w razie zaniechania współpracy. Co za tupet – cenzurować dzieło artysty! To tak jakby poprosić Michała Anioła o przysłonięcie przyrodzenia Dawida listkiem figowym.
Oczywiście reakcja Kominka na takie zagranie mogła być tylko jedna – upublicznienie sprawy.
Czyli miało być cicho i dyskretnie – a zrobił się wielki szum, który wg mnie nie wpłynie dobrze na wizerunek firmy Dr Oetker, która już na zawsze może kojarzyć się Internautom z tym incydentem.
Polecam też lekturę komentarzy do tej sprawy na Wykopie.
O lol 4 pozycja w google.
Jak znowu będzie wojna z niemcami to będe wiedział do kogo mieć pretensje :D
wieś tańczy i śpiewa…
Moim zdaniem nazywanie działań firmy próba cenzury jest nadużyciem i przesadą. Z poprawionego tekstu wynika tylko, że nastąpiła próba usunięcia wulgaryzmów. Sam tekst dalej jest negatywny w stosunku do produktu i firmy.
Gdyby nieumieszczanie k*rw i ch*jów było cenzurą, to oznaczałoby cenzurę prasy w Polsce i na całym świecie. Zgodzicie się ze mną, że to śmierdzi paranoją.
Oczywiście firma simplico popełniła błąd bo zaczęła mieszać w szambie, które zaczęło bulgotać rozsiewając smród i ochlapując przy okazji firmę, która simplico wynajęła – cóż, otrzymali cenną, choć nieprzyjemną lekcję o tym jak działa internet i jacy bywają jego użytkownicy.